30 stycznia, 2015

29 stycznia, 2015

27 stycznia, 2015


Przedmieścia i kury.

W takie dni nie powinno wychodzić się z domu. Było szaro i dżdżysto, a poczucie zimna potęgował wiatr. Samochód zaparkowałem pod biedrą, położoną w szczerym polu za granicą miasta, dalej musiałem iść pieszo. Prowadziła mnie wąska droga asfaltowa bez chodnika z utartą dróżką obok. Idąc przed siebie, co jakiś czas odwracałem głowę, broniąc się przed pędem powietrza rozdmuchanego przez nadjeżdżającego tira. Ruch był spory jak na tą porę dnia. Samochody pozostawały obojętne na pieszych, co rusz rozbryzgując kałuże zalegające w koleinach. Postanowiłem lekko zboczyć z głównego traktu unikając zgiełku. Do pierwszego strzału przymierzałem się nazbyt leniwie, zastanawiając się nad zasadnością wybranego motywu. Z oddali usłyszałem słowa, które w pewnym sensie mogły mnie dotyczyć.

- A co to kurwa za zdjęcia? Zapytał jeden z majstrów na prywatnej posesji.

- Nie wiem jakiś artysta pewnie. Odpowiedział mu kompan i towarzysz przy piwie.

- Andrzej dawaj wiatrówkę. Zażartował ten pierwszy, po czym razem udali się do garażu.

Z czystej przekory postałem jeszcze chwilę przy drodze gapiąc się na rzędy jednakowych bloków po czym zwinąłem sprzęt i poszedłem dalej. Powróciłem na trakt główny. Przy drodze stało trzech robotników, leniwie opierając się o łopaty nadzorowali pracę koparki. Do drugiego strzału podszedłem ochoczo. Nowe osiedle bliźniaków a tuż przed nim pole z kurami, miasto-wieś w pełnej krasie. Kury jednak nie chciały współpracować, chodziły własnymi ścieżkami i własnym tempem. Pierwszy strzał zrobiłem w pośpiechu, nie zwracając uwagi na detal, do drugiego przymierzałem się tak długo, że wszystkie kury zniknęły z pola widzenia. Kątem oka dostrzegłem robotników, którzy z wielkim zaciekawieniem obserwowali sytuację, tym razem pozostawiając ją bez komentarza. W takie dni nie powinno wychodzić się z domu. Zwinąłem sprzęt i utartą dróżką wróciłem do samochodu.

Ponieważ fotografia zawsze jest interpretacją rzeczywistości, moja interpretacją przebiegła dwuetapowo. Pierwszy etap to wybór motywu i zamknięcie go w kadrze, drugi etap to fotomontaż. Dwie kury na  pierwszym planie zostały zapożyczone z wcześniejszego ujęcia, i żeby było jasne w ogóle mi to nie przeszkadza.

25 stycznia, 2015

23 stycznia, 2015

20 stycznia, 2015


Landszaft

18 stycznia, 2015



W poszukiwaniu studium i punctum.

Kilka słów gwoli wyjaśnienia. Seria zdjęć pod nazwą: Lawendowe wzgórza dotyczy współczesnych osiedli mieszkalnych, nie tylko tych grodzonych, choć te przeważają.  Aktualnie pomysłu na narracje nie ma. Nie ma również klucza wizualnego, który łączyłby poszczególne kadry. Jest za to eksploracja: wzgórz, dolin, enklaw, polan i całej reszty sielskich zakątków, podyktowana zaciekawieniem, a czasem wkurwieniem, i jak to w takich pracach bywa rzecz nie tyczy się samego krajobrazu.

Interesujące wydają się warunki nie sprzyjające integracji lokalnej społeczności, być może jest to naturalna kolej rzeczy w pełnoletnim kapitalizmie, interpretacji na tym etapie nie będzie. Początkowo sam płot tudzież brama miała stanowić o sile przekazu, niestety z powodu wyjątkowej nieatrakcyjności wizualnej, temat ten został zaniechany, możliwe, że doczeka się kontynuacji w innej postaci.

Ciekawym wydaję się również temat natury pod postacią wszechobecnych iglaków (królują tu cisy oraz tuje), rekompensujących nadmiar betonu. Wydaje się jednak, że ten temat to osobna historia. Eksploracja obejmuje również przestrzenie wiejsko-miejskie. Wiejskie z racji swojej lokalizacji, miejskie z powodów aspiracji. Zdjęcia pojawiać się będą chronologicznie mniej więcej w takiej kolejności jak powstają, motywy mogą się powtarzać. Oczywiście opis ten aktualny jest dzisiaj, a co będzie jutro? Nie wiadomo.

16 stycznia, 2015

15 stycznia, 2015

11 stycznia, 2015

09 stycznia, 2015

05 stycznia, 2015

03 stycznia, 2015